Przeżyli tak wiele dramatycznych wydarzeń, że nie widzą dalszego sensu życia. Gdy trafiają na terapię, zaczynają się otwierać, a potem inaczej postrzegać siebie i relacje z innymi. Adriana Tomusiak, psycholog, psychoonkolog i psychotraumatolog w rozmowie z Magdą Wieteską mówi o tym, jak wygląda pomoc ludziom, którzy doświadczyli traumy.
Dla kogo przeznaczona jest pomoc psychotraumatologiczna?
Dla osób, które doświadczyły silnie stresujących sytuacji, były uczestnikami wypadku, klęski żywiołowej, napadu, gwałtu czy przemocy i w rezultacie mogą borykać się z wieloma dolegliwościami, takimi jak: problemy ze snem, stany lękowe, problemy z koncentracją, rozpamiętywanie traumatycznego wydarzenia. Często towarzyszą im też natrętne myśli i zachowania, poczucie winy, wstyd, zaburzenia odżywiania, stany depresyjne i myśli samobójcze. Pacjenci mają trudność z utrzymywaniem relacji z innymi ludźmi, są rozdrażnieni, miewają napady złości lub agresji, koszmary senne.
Psychotraumatolog pomaga ludziom po przejściu ciężkich życiowych sytuacji, czyli traum różnego rodzaju, z różnych okresów życia: dzieciństwa, okresu dojrzewania, dorosłości. Do najczęstszych wydarzeń traumatycznych należą dramatyczna śmierć bliskiej osoby, również samobójcza, molestowanie seksualne, długotrwała przemoc, porzucenie przez rodziców. Nierzadko zdarzają się też traumy po wypadkach komunikacyjnych i uwaga – dotyczą nie tylko bezpośrednich ofiar, ale także świadków wypadku. Ludzie boją się wsiadać do auta, a o jeździe nie ma mowy.
Jak pomagasz wyjść z traumy takim osobom?
Najczęściej stosuję metodę pozwalającą pacjentowi oswoić strach przed stawieniem czoła problemom mającym swoje korzenie w traumatycznych przeżyciach. Podczas kolejnych sesji krok po kroku pomagam pacjentom przezwyciężyć dręczące ich obawy i powrócić do normalnego życia. Wspólnie wracamy wspomnieniami do chwil i wydarzeń, które stały się przyczyną zaburzeń lękowych. Konfrontujemy się z tymi wspomnieniami, ale już w bezpiecznych warunkach, w których pacjent może nabrać do nich odpowiedniego dystansu. Czasami pracujemy poza gabinetem, tam gdzie możemy znaleźć się w najbardziej naturalnych warunkach nawiązujących do dawnych, nieprzyjemnych wydarzeń. Pacjent z moją pomocą nabiera odwagi i siły, aby w przyszłości samodzielnie móc żyć pełnią życia. To taka praca w realu, na żywo, gdy pacjenci podczas terapii przetwarzają jeszcze raz traumatyczne wydarzenia. Jeśli na przykład ktoś bardzo się boi przejechać przez most, to terapeuta jedzie za nim. Najpierw jednak proponuję, aby pacjent wsiadł do samochodu i zanotował na skali 0– 100, jak się czuje, tylko siedząc w aucie. A potem jak się czuł po spędzeniu w samochodzie np. 40 minut. Pacjenci mówią, że najpierw ich lęk sięgał 90 jednostek, a później, że te emocje spadły do 40. Takie sesje in vivo prowadzę na zewnątrz, poza budynkiem.
Ważnym punktem terapii jest również trening oddychania
Co jeszcze się dzieje na terapii?
Po pierwsze dbam o edukację pacjenta na temat reagowania na traumę. Pozwala mu to lepiej zrozumieć swoją sytuację i pomaga we współpracy. Ważnym punktem terapii jest również trening oddychania. W czasie treningu oddychania oddycham razem z pacjentami, żeby wiedzieli, jak sobie poradzić, gdy przyjdzie ten ścisk w żołądku. I potem mówią mi: „Wow, robiłem, to naprawdę działa, pomaga!”.
Czasami pacjenci przychodzą z jakimiś dolegliwościami, zupełnie nie wiążąc ich z wydarzeniami z przeszłości. Dopiero w wyniku rozmowy uświadamiają sobie, że mają nieprzepracowane bolesne wspomnienia sprzed lat. Przypominają je sobie, opowiadając o nich bardzo obrazowo. Wtedy właśnie zaczynamy pracę metodą, która fachowo nazywa się metodą przedłużonej ekspozycji.
Niejednokrotnie ludzie przychodzą nie z pojedynczą traumą, ale z wieloma, taką traumę nazywamy „złożoną”: opowiadają o jednym wydarzeniu traumatycznym, a po dwóch, trzech spotkaniach okazuje się, że tych wydarzeń było w ich życiu więcej. Gdy zaczynają pracować nad najświeższą traumą, nagle wychodzą wspomnienia z pozostałych, jednej sprzed kilku lat, innej sprzed kilkunastu. Mówią: „Strasznie dużo przeszedłem w swoim życiu, już sobie nie poradzę, to jest nie do udźwignięcia”. U części osób efekty traumy utrzymują się znacznie dłużej niż u pozostałych i przybierają charakteru przewlekłego, co utrudnia im codzienne życie. Pojawiają się nawracające obrazy z traumatycznych wydarzeń. Pacjent zaczyna cierpieć na zespół stresu pourazowego, który trzeba przepracować.

Jak długo trwa praca z osobą, która doświadczyła traumy?
Zazwyczaj trwa od 10 do 12 sesji. Pacjenci są najpierw edukowani, co to jest PTSD, później wyjaśniam im, na czym polega metoda przedłużonej ekspozycji wyobrażeniowej, in vivo. Psychoedukacja jest bardzo istotna, żeby pacjenci wiedzieli, co się dzieje w danym momencie terapii, na danym etapie. Czasem, przy kilku przejściach traumatycznych, terapia trwa dłużej.
Mam pacjentkę, której dzisiejsza radość życia upewnia mnie w przeświadczeniu, że warto pomagać. Przez kilka lat szukała pomocy. Pracowałyśmy półtora roku nad wieloma traumami z dobrym efektem i dziś bardzo się cieszę jej szczęściem. To są najcudowniejsze momenty mojej pracy, gdy widzę, że udało się pomóc.
Trzeba wykazać się dużą empatią, wyrozumiałością, wsparciem. Bardzo ważne jest nawiązanie więzi terapeutycznej i gdy się zasłuży na zaufanie pacjentów, to oni coraz bardziej otwierają się. Bo ci ludzie są w kryzysie, a spotkania bywają bardzo emocjonalne, jest dużo emocji, płaczu. Nie bez znaczenia jest też miejsce, w którym z nimi pracuję. W Centrum Zdrowia Psychicznego czują się bardzo dobrze i bezpiecznie. Jeden z pacjentów powiedział, że tu pracują anioły, a nie ludzie.
Pracujesz nie tylko z indywidualnymi pacjentami, ale stworzyłaś też grupę ludzi po przeżytych traumach.
Z osobami, z którymi prowadzę indywidualną terapię raz w tygodniu, stworzyliśmy grupę wsparcia psychospołecznego, która spotyka się raz w miesiącu. Na początku zapytali mnie, czy będą musieli się odzywać. Powiedziałam, że nie, że tylko wtedy, gdy będą mieć taką potrzebę. Przygotowałam się mocno do tego pierwszego spotkania, ale… nie musiałam nic robić. Wszyscy mówili! Tak się otworzyli! Pacjenci powiedzieli, że są bardzo zadowoleni. Bo ludzie potrzebują wspólnoty, wsparcia społecznego. Wbrew pozorom osobom po takim traumach jest bardzo trudno się otworzyć. Zgłaszają poczucie beznadziei, twierdzą, że są do niczego, nic im nie wychodzi, całe życie im się zawaliło. Ale mają wielką potrzebę, by to zmienić. I ta potrzeba ich przywiodła właśnie tutaj, i dziś są zachwyceni tym fantastycznym miejscem. To wyjątkowi, cudowni ludzie, którzy zmagali się z brakiem wsparcia od najbliższych, odrzuceniem przez przyjaciół bądź sami ich odrzucili. Dowiedzieli się z mediów o naszym Centrum przy Bończyka i przyszli tutaj. Wydawało im się, że są u kresu i przyszli po pomoc. A potem nastąpił ten przełomowy moment, po piątej, szóstej sesji, gdy zobaczyłam, że zaczynają odzyskiwać wiarę w siebie. Najcudowniejsze jest to, że możesz im uświadomić, że ich życie ma sens, że jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, tyle do zobaczenia, że mogą też pomóc innym.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.